Gdy wszyscy myśleli, że ich burzliwy romans to zamknięty rozdział, Piotr Korczarowski nagle przerywa milczenie. Były polityk, a dziś zawodnik MMA, w zaskakującym apelu stanął w obronie Marianny Schreiber, na którą od miesięcy wylewa się fala hejtu. Jego słowa to jednak coś więcej niż rycerski gest. To akt oskarżenia, w którym wskazuje, kto naprawdę pociągał za sznurki, gdy jego kariera waliła się w gruzy.
Korczarowski apeluje do internautów. "Dajcie żyć tej dziewczynie"
Gdy wydawało się, że w tej telenoweli powiedziano już wszystko, Piotr Korczarowski odpalił prawdziwą bombę. Jego wpis w mediach społecznościowych w kilka chwil rozpalił internet do czerwoności. Były asystent Grzegorza Brauna, który po głośnym romansie z Marianną Schreiber wylądował w świecie freak fightów, ma dość obwiniania jej o wszystkie swoje nieszczęścia i w mocnych słowach zwrócił się do internautów.
Próbowałem tłumaczyć, dlaczego moje życie tak się zmieniło. Nie słuchaliście, nie chcecie zrozumieć, to chociaż dajcie żyć tej dziewczynie i nie zrzucajcie na nią moich problemów
Jego wpis to bezpośrednia odpowiedź na komentarze, które sugerują, że to właśnie Schreiber jest winna jego zawodowej i osobistej porażki.
Screen YouTube / Prime MMA
Stracił pracę, skończył w MMA. Dlaczego wszyscy winią Schreiber?
Tłem dla całego zamieszania jest historia, która od miesięcy elektryzuje opinię publiczną. Piotr Korczarowski, niegdyś obiecujący działacz polityczny u boku Grzegorza Brauna, stracił swoją pozycję, gdy na jaw wyszedł jego płomienny romans z kontrowersyjną celebrytką Marianną Schreiber. Konsekwencje były natychmiastowe — Korczarowski musiał pożegnać się z polityką.
Polityczne korytarze zamienił na przesiąkniętą potem matę w klatce Prime MMA. Dla wielu jego zwrot w kierunku freak fightów był ostatecznym dowodem na to, jak nisko upadł. Od tamtej pory to właśnie Marianna Schreiber stała się dla internautów główną winowajczynią jego degrengolady. Zakończone już dawno rozstanie Marianna Schreiber Piotr Korczarowski wcale nie uciszyło hejterów, a wręcz przeciwnie — każdy kolejny problem Korczarowskiego był przypisywany właśnie jej.
Wszystko przez jedno podbite oko. Awantura z Kapelą przelała czarę goryczy
Iskrą zapalną okazała się kuriozalna awantura z Jasiem Kapelą podczas ostatniej konferencji Prime MMA. Gdy aktywista oblał go bliżej nieokreśloną brązową mazią, Korczarowski wpadł w furię. Finał tej szarpaniny był równie absurdalny co jej początek – były polityk skończył z podbitym okiem nie od ciosu rywala, ale po bliskim spotkaniu z metalową rurką.
Widok poturbowanego Korczarowskiego na nowo rozpalił internet. Znów pojawiły się oskarżenia, że to konsekwencja jego związku ze Schreiber. Fala hejtu była tak duża, że sama celebrytka nie wytrzymała.
Jest mi bardzo przykro, że za wszystko zwalacie winę na mnie, ale okej - przyjmuję ten hejt na klatę i dam radę. Nie zmienia to faktu, że traktujecie mnie bardzo nie fair
Wygląda na to, że właśnie te słowa skłoniły jej byłego partnera do ostatecznej interwencji.
"To nie ona okłamała mnie". Korczarowski wskazuje prawdziwych winnych
W swoim emocjonalnym wpisie Piotr Korczarowski nie tylko broni byłej ukochanej, ale idzie o krok dalej — wskazuje, kto jego zdaniem naprawdę stoi za zniszczeniem mu kariery. Jego słowa to potężny akt oskarżenia wymierzony w jego dawne środowisko polityczne, które najwyraźniej obiecywało mu coś zupełnie innego.
Proszę was, nie wińcie Marianny za to, jak teraz wygląda moje życie. To nie ona okłamała mnie, że nasza relacja nie zniszczy mojej drogi przy Braunie. To nie ona zapewniła mi wilczy bilet w zawodzie, który tak kocham. I to nie jej wola, abym znalazł się we freakach. Próbowałem tłumaczyć, dlaczego moje życie tak się zmieniło. Nie słuchaliście, nie chcecie zrozumieć, to chociaż dajcie żyć tej dziewczynie i nie zrzucajcie na nią moich problemów
Tym samym cała historia przestaje być opowieścią o nieszczęśliwej miłości i internetowym hejcie. Staje się brutalną relacją o politycznej zdradzie i złamanych obietnicach, w której Marianna Schreiber była jedynie wygodnym kozłem ofiarnym.
Rycerski gest czy próba ratowania własnej skóry?
Apel Korczarowskiego rodzi jednak jedno zasadnicze pytanie. Czy to szczery, rycerski gest w obronie byłej ukochanej, czy może sprytna próba ostatecznego przerzucenia winy i ratowania własnego, mocno nadszarpniętego wizerunku? Na to pytanie, jak na razie, nie ma jednej odpowiedzi, a cała saga z pewnością będzie miała jeszcze niejeden zwrot akcji.