Śmierć legendy rapu, Rafała "Pono" Poniedzielskiego, była szokiem. Ale to, co wydarzyło się później, rozpętało prawdziwą internetową wojnę i wylało falę hejtu na jego najbliższych. W centrum tej burzy znalazła się matka jego córki, Karina Wacławik, która w końcu przerwała milczenie. Jej słowa pokazują, przez jakie piekło musi przechodzić.
"Czuję hejt i presję". Matka córki Pono dosadnie odpowiada krytykom
Karina Wacławik, matka osieroconej przez rapera Michaliny, znalazła się w centrum medialnej nagonki. Choć do tej pory milczała, w końcu postanowiła odnieść się do fali hejtu, która wylała się w związku ze zbiórką na jej córkę. W rozmowie z portalem Pudelka.pl kobieta nie kryła zmęczenia całą sytuacją. Jej odpowiedź, choć z pozoru spokojna, to tak naprawdę krzyk zmęczenia i prośba o pozostawienie jej w spokoju w czasie żałoby.
Jestem ostatnią osobą do komentowania komentarzy innych osób. Oczywiście czuję hejt i presję, ale w tej chwili najważniejsze są dla mnie spokój i los mojej córki oraz uporządkowanie spraw po śmierci jej taty, Rafała „Pono” Poniedzielskiego. Wszystko, co mogłam i chciałam publicznie wyjaśnić, opisałam w „Aktualnościach” zbiórki.
Tymi słowami Karina Wacławik dosadnie ucięła wszelkie spekulacje, dając do zrozumienia, że zamiast wdawać się w publiczne przepychanki, woli skupić się na tym, co najważniejsze — żałobie i przyszłości swojego dziecka.
facebook.com/synalkaponooficjalnie
Afera o pół miliona. Wyjaśniamy, dlaczego zbiórka na córkę Pono rozwścieczyła Polaków
Wszystko zaczęło się tuż po śmierci rapera, która nastąpiła 6 listopada. Przyjaciele i rodzina zorganizowali zbiórkę na rzecz jego córki, Michaliny Pono. Początkowy cel, opiewający na pół miliona złotych, wywołał jednak skrajne emocje i podzielił internautów. Choć kwotę ostatecznie zmniejszono do 90 000 złotych, afera zbiórka zdążyła już podzielić internet na dwa wrogie obozy.
Organizatorzy od początku tłumaczyli, że ich intencje są czyste, a pieniądze mają zabezpieczyć przyszłość dziewczynki. W opisie zbiórki jasno wyjaśniono, dlaczego pomoc jest potrzebna. Jak się okazuje, po legendzie polskiego hip-hopu nie został żaden majątek.
Po tacie Misi nie pozostał żaden majątek. Nie posiadał własnego mieszkania ani wartościowych rzeczy. W skład masy spadkowej wchodzą natomiast zobowiązania – dlatego zanim jakiekolwiek przyszłe wpływy z jego twórczości mogłyby trafić do córki, należy najpierw uporządkować kwestie prawne. Wpływy z tantiem są ponadto nieregularne, maleją z czasem i nie mogą stanowić pewnego źródła utrzymania.
Na ten moment udało się zebrać nieco ponad 14 tysięcy złotych, co stanowi zaledwie 16% nowego celu.
"Żerowanie na tragedii" czy szlachetny gest? Internet nie miał litości
Internet niemal natychmiast zapłonął. Część komentujących zarzuciła organizatorom i matce dziecka "żerowanie na tragedii" i "żebranie". Pojawiły się pytania o sytuację materialną Kariny Wacławik i sugestie, że kwota jest wygórowana. Inni z kolei stanęli w obronie zbiórki, podkreślając, że celem jest wsparcie osieroconego dziecka, które straciło ojca.
W tej jednej aferze widać jak w soczewce, jak łatwo współczucie zamienia się w publiczny lincz, a pomoc dla dziecka staje się pretekstem do wydawania wyroków. Najgorsze jest to, że w samym środku tego piekła znalazła się matka, która zamiast przeżywać żałobę, musi publicznie tłumaczyć się z chęci zabezpieczenia przyszłości własnej córki.
"To moja muza". Pono kochał córkę nad życie. Teraz jej przyszłość stała się polem bitwy
Rafał Poniedzielski był ikoną. Współtworzył legendarne składy ZIP Skład i Zipera, a z Wojtkiem Sokołem założył duet TPWC, którego płyta „Chleb Powszedni” na zawsze zapisała się w historii polskiej muzyki. Jego śmierć była szokiem dla całego środowiska. "Dzisiaj umarł mój przyjaciel, człowiek, z którym zacząłem nagrywać rap, legenda i indywidualista. [...] Kocham Cię bracie. Pono, do zobaczenia kiedyś" - pisał poruszony Sokół.
Jednak dla rapera najważniejsza była jego córka, Michalina, którą pieszczotliwie nazywał Misią. To ona była jego największą inspiracją i oczkiem w głowie. W jednym z wywiadów mówił o niej wprost:
To jest moja muza na chwilę obecną i przypuszczam, że długo się to nie zmieni.
I tak w cieniu wielkiej legendy polskiego rapu toczy się dramat małej dziewczynki, która straciła tatę, i matki, która oprócz żałoby musi toczyć publiczną walkę o dobre imię i spokój dla swojego dziecka.