To już koniec politycznej batalii o wybory prezydenckie. Mimo tysięcy protestów i wątpliwości co do legalności składu sędziowskiego, Sąd Najwyższy uznał wybory za ważne. Jednak to nieoczekiwana i błyskawiczna deklaracja Szymona Hołowni ostatecznie zamknęła sprawę, wywołując szok i oburzenie wśród części opozycji, która liczyła na walkę do samego końca.
Sąd Najwyższy wydał wyrok. Koniec nadziei na zmianę
To była decyzja, na którą czekała cała Polska. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ostatecznie stwierdziła ważność wyborów, kładąc kres spekulacjom. Decyzja zapadła, chociaż Sąd Najwyższy dosłownie tonął pod lawiną ponad 53 tysięcy protestów wyborczych. To był ostatni akt dramatu, który trzymał kraj w napięciu od początku czerwca.
Sędziowie machnęli ręką na zgłoszone błędy. Stwierdzili, że zamiana głosów w kilku komisjach to tylko incydenty, które nijak nie mogły odwrócić wyniku. Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak mówił zresztą o zaledwie 11-13 problematycznych obwodach na ponad 32 tysiące. To ostatecznie przypieczętowało zwycięstwo Karola Nawrockiego nad Rafałem Trzaskowskim w wyborach prezydenckich 2025.
Cała ta szopka odbywała się w cieniu potężnej awantury o status samej Izby. Utworzona za rządów PiS, jest przez obecną koalicję i trybunały europejskie uznawana za organ powołany wadliwie. Ten głęboki spór o praworządność sprawił, że samo orzeczenie Sądu Najwyższego dla wielu było nieważne od samego początku, co groziło potężnym kryzysem konstytucyjnym.
Decydujący ruch Hołowni. To on postawił kropkę nad i
W momencie, gdy cała uwaga skupiła się na kontrowersyjnej uchwale SN, na scenę wkroczył marszałek Sejmu. To właśnie Szymon Hołownia wykonał ruch, który w jednej chwili przeciął wszelkie spekulacje i pogrzebał nadzieje części opozycji na dalszą walkę. Jego decyzja była jak polityczny nokaut, który zakończył pojedynek.
W błyskawicznej reakcji na platformie X marszałek postawił sprawę jasno, wywołując prawdziwą burzę. Jego wpis to był prawdziwy cios dla tych, którzy po cichu liczyli na przeciąganie sprawy i wykorzystanie prawnego bałaganu na swoją korzyść.
Są wątpliwości co do statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Nie ma wątpliwości, kogo wybrali Polacy. Dlatego na 6.08 zwołam Zgromadzenie Narodowe i odbiorę przysięgę prezydencką od Karola Nawrockiego.
Są wątpliwości co do statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Nie ma wątpliwości, kogo wybrali Polacy.
Dlatego na 6.08 zwołam Zgromadzenie Narodowe i odbiorę przysięgę prezydencką od @NawrockiKn.
Każdy przypadek nieprawidłowości w komisjach musi sumiennie wyjaśnić prokuratura.…
— Szymon Hołownia (@szymon_holownia) July 1, 2025
Ta deklaracja to był zimny prysznic dla wszystkich, którzy liczyli na grę na czas.
To czysty polityczny pragmatyzm. Szymon Hołownia postawił stabilność państwa ponad spory prawników i przepychanki. Idąc ramię w ramię z decyzją Sądu Najwyższego, de facto uprawomocnił ją politycznie, nie dając nikomu pretekstu do dalszego siania chaosu. To on, a nie sędziowie, ostatecznie zamknął temat.
Opozycja w szoku. Głosy oburzenia po słowach marszałka
Decyzja marszałka Sejmu wywołała szok i falę oburzenia wśród tych polityków koalicji, którzy poczuli się zdradzeni. W obozie twardych przeciwników PiS zawrzało. Postawę marszałka odebrano jako zdradę i kapitulację w walce o spór o praworządność. Internet zalały komentarze pełne goryczy i oskarżeń.
Najostrzej zareagował Roman Giertych, który nie zostawił na sędziach i marszałku suchej nitki, nazywając członków Izby "przebierańcami i uzurpatorami". Wtórował mu Tomasz Trela z Lewicy, stwierdzając krótko: "nieistniejący przebierańcy nie mogą stwierdzić ważności niczego". Ich bojowy nastrój zderzył się jednak ze ścianą pragmatyzmu, którą postawił marszałek Sejmu.
instagram.com/marta_nawrocka_/
Dla wielu postawa Hołowni była ostatecznym ciosem dla nadziei na unieważnienie wyborów prezydenckich w Polsce<. Pokazała, że w kluczowym momencie polityczna realność wygrała ze sporem o zasady. Ważność wyborów została potwierdzona nie na sali sądowej, ale w gabinecie marszałka. Niezależnie od ocen, Szymon Hołownia zgasił polityczny pożar, zanim ten na dobre się rozprzestrzenił. Dla jednych to zdrada ideałów, dla innych – dowód dojrzałości. Jedno jest pewne: powyborczy chaos dobiegł końca, a polska polityka wchodzi w nowy rozdział z Karolem Nawrockim w Pałacu Prezydenckim. Czas pokaże, czy ten "zaskakujący sojusz" pragmatyków ponad podziałami okaże się dla Polski zbawienny.