"To miał być spokojny Dzień Babci i Dziadka, pełen uśmiechów, laurki od dzieci i wspólnego ciasta. Zamiast tego dowiedziałam się, że dziadkowie urządzili sobie 'szaleństwo zakupowe' na koszt nasz – rodziców. Kiedy dzieci przyszły z nowymi zabawkami, które 'dała babcia', poczułam coś między szokiem a rozbawieniem. Nie wiem, co bardziej mnie oburza – brak jakiejkolwiek konsultacji czy fakt, że dowiedziałam się o wszystkim przypadkiem, przy kawie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Babcia z dziadkiem nam kupili - czyli zaskoczenie przy herbatce
Dzień Babci i Dziadka zawsze staramy się celebrować. Dzieci – Zosia i Kacper – własnoręcznie robią laurki, a ja piekę ciasto i razem jedziemy złożyć życzenia. W tym roku było tak samo. Przynajmniej na początku.
Babcia jak zawsze ugościła nas w swoim stylu – herbatka, kawa, domowe ciasto. Dziadek z dumą pokazywał wnukom swoje nowe narzędzia do majsterkowania, a ja czułam, że wszystko idzie jak w zegarku. I wtedy Zosia wypaliła: "Babciu, dziękujemy za zabawki! Są super!".
Zabawki? Jakie zabawki?! Spojrzałam na męża, mąż na mnie, a dziadkowie wymienili znaczące spojrzenia. W końcu babcia, z niewinnym uśmiechem, wyjaśniła:
A no, kupiliśmy im coś małego z okazji naszego święta. Tylko drobiazg, ale dzieci tak się cieszyły!
Z drobiazgu zrobił się... niemały problem
Zosia i Kacper zaprowadzili nas do pokoju, gdzie stał cały arsenał: dwie ogromne ciężarówki na pilota i zestaw klocków większy od mojej zmywarki. Nie chciałam być niegrzeczna, ale nie wytrzymałam. Zapytałam babcię, skąd ten pomysł, na co ona z uśmiechem odparła:
No, zobaczyliśmy to w sklepie i pomyśleliśmy, że dzieciom się spodoba. I rzeczywiście, nie pomyliliśmy się, prawda?
Próbowałam wykrzesać z siebie uprzejmy ton, ale powiedziałam wprost: "Ale czemu nic nam nie powiedzieliście? Przecież to naprawdę spore zakupy!". Wtedy dziadek machnął ręką i rzucił:
A co tam, na wnukach nie będziemy oszczędzać. Poza tym... użyliśmy karty, którą kiedyś zostawiliście u nas na awaryjne zakupy. To przecież wasze pieniądze, prawda?
"To tylko dzieci, nie bądź taka sztywna"
Moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Karta, którą zostawiliśmy dwa lata temu, miała służyć na wypadek, gdyby dziadkom zabrakło czegoś na szybko – chleba, leków, czegoś takiego. A nie na hurtowy zakup zabawek, o których dowiaduję się po fakcie!
Próbowałam spokojnie wyjaśnić, że nie chodzi o to, że nie chcemy, żeby dzieci dostawały prezenty, ale o to, że takie rzeczy powinniśmy ustalać wspólnie. Babcia jednak spojrzała na mnie jak na kosmitkę i stwierdziła:
To tylko dzieci, nie bądź taka sztywna. One się cieszą, a to najważniejsze!
"Ale mamo" – próbowałam tłumaczyć – "tu nie chodzi o to, że one się cieszą, tylko że to jednak nasze pieniądze i fajnie byłoby o tym wiedzieć wcześniej". Dziadek dorzucił swoje trzy grosze:
Oj, nie przesadzaj. Za to, co robię w ogrodzie u was co tydzień, to chyba zasłużyłem na trochę swobody, co?
Apel do wszystkich dziadków
Wróciłam do domu z mieszanką frustracji i śmiechu. Z jednej strony – dzieciaki były przeszczęśliwe. Z drugiej – czuję, że zostałam wyprowadzona na emocjonalną prostą i wmanewrowana w sytuację, w której nie ma dobrego wyjścia. Postanowiłam podzielić się historią z koleżanką, Martą, która ma podobne doświadczenia z dziadkami swoich dzieci.
Ewa, u nas to samo. Moja teściowa kupiła wnukom rowery – ROWERKI! – za moje pieniądze. A kiedy powiedziałam, że to przesada, usłyszałam: 'No, ale jak się nie podoba, to możemy zwrócić, tylko dzieci będą smutne…'. I jak tu reagować, żeby nie wyjść na czarny charakter?
– opowiadała Marta.
Droga babciu, drogi dziadku, zrozumcie jedno: to nie chodzi o pieniądze. Chodzi o to, że nikt nie lubi niespodzianek, które okazują się "na wasz koszt". Naprawdę doceniamy waszą pomoc i miłość do wnuków, ale fajnie byłoby, gdybyśmy o takich rzeczach rozmawiali.
Na koniec powiedziałam sobie, że wyciągnę z tej sytuacji lekcję – następnym razem zabiorę kartę, zanim babcia i dziadek wpadną na kolejny "genialny" pomysł. I serio, kocham ich bardzo, ale czy muszą być aż tak kreatywni w tej swojej miłości do wnuków?
Ewa