"Nie sądziłam, że laurka od siedmiolatki może wywołać tyle dramatu. A jednak. Moja mama – świeżo upieczona babcia roku – stwierdziła, że jej wnuczka 'mogła się bardziej postarać', bo laurka, którą dostała na Dzień Babci, była 'zbyt mało kolorowa'. Powiedzieć, że mnie zamurowało, to mało".
Czy tylko w mojej rodzinie takie sytuacje dzieją się na poważnie?
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Kiedy Dzień Babci zamienia się w konkurs piękności laurek
Zaczęło się od tego, że moja córka Zuzia postanowiła zrobić laurkę dla babci własnoręcznie. I wiecie co? Byłam z niej dumna. Siedziała nad tym pół wieczoru, wycięła serduszka, przykleiła naklejki i nawet narysowała kwiatki. Czy było idealnie? Może nie, ale przecież to laurka od dziecka, a nie plakat reklamowy.
W Dzień Babci pojechałyśmy do mojej mamy. Zuzia z uśmiechem wręczyła jej swoją pracę, a ja już się szykowałam na pełne wzruszenia "achy" i "ochy". Ale nie. Zamiast tego moja mama spojrzała na laurkę i powiedziała:
Hm… A dlaczego to takie... ubogie? Mogłaś dodać więcej kolorów. No i ten napis jakiś taki krzywy.
Zamarłam. Serio, zaniemówiłam na kilka sekund. Zuzia zrobiła wielkie oczy i zapytała: "Babciu, nie podoba ci się?". A moja mama, bez cienia zażenowania, stwierdziła:
No ładna, ale w zeszłym roku od Antka (wnuka cioci Krysi) dostałam piękniejszą. On to potrafi!
Laurka kontra krytyka – waga ciężka
Nie wiem, co mnie bardziej zdenerwowało – to, że moja mama wprost skrytykowała pracę Zuzi, czy to, że porównała ją do Antka, jakby to był jakiś międzynarodowy konkurs artystyczny. Halo, mamo, naprawdę? To siedmiolatka, a nie projektantka wnętrz!
Zuzia była bliska łez. "Babciu, ja naprawdę się starałam" – powiedziała cicho. Ale moja mama, w swoim niezachwianym dążeniu do "ideału", dodała tylko:
No, to następnym razem poproś mamę o pomoc.
Następnym razem?! Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać.
Wieczorem, już po powrocie do domu, powiedziałam mamie przez telefon, że przesadziła. A ona na to:
No co ty, przesadzasz, to tylko laurka! Zuzia musi się uczyć, że nie zawsze wszystko jest doskonałe.
Tak, tylko w tym przypadku doskonała musiałaby być Zuzia, żeby sprostać wymaganiom mojej mamy.
Wielkie nadzieje i jeszcze większe rozczarowania
Najlepsze jest to, że to wcale nie pierwszy raz, kiedy moja mama wykazuje "zbyt wygórowane" oczekiwania wobec swojej wnuczki.
A czemu nie gra na pianinie? Ja w jej wieku już coś umiałam zagrać!
A czemu nie ma kółka w szkole? Powinna rozwijać się plastycznie!
Serio, mam wrażenie, że zamiast wnuczki, mama chciałaby mieć jakieś dziecko-robot, które robi wszystko perfekcyjnie i nigdy się nie męczy.
Rozmawiałam z ciocią Krysią (tak, mamą tego słynnego Antka). I wiecie, co powiedziała?
Ewa, moja mama też miała takie akcje, pamiętasz? Jak krytykowała moje rysunki, bo 'Anka z sąsiedztwa rysuje ładniej'? To chyba u nas rodzinne, przekażemy to dalej naszym dzieciom.
Parsknęłam śmiechem, bo to było tak absurdalne, że aż prawdziwe.
Przesłanie dla przyszłych babć
Droga mamo, jeśli to kiedyś przeczytasz, to zapamiętaj: Dzień Babci to nie konkurs, kto dostanie najładniejszą laurkę. Dzieci dają z serca to, co mogą, i to powinno być dla Ciebie wystarczające. Zamiast krytykować krzywe serduszka i brak "wystarczającej" ilości kolorów, ciesz się, że wnuczka w ogóle chciała coś dla Ciebie zrobić.
A Zuzi powiedziałam jedno:
Twoja laurka była przepiękna i babcia po prostu nie zrozumiała jej artystycznego wyrazu.
Na co ona odpowiedziała: "To może za rok jej wydrukuję coś z internetu?". I wiecie co? Może to wcale nie byłby taki głupi pomysł.
Ewa