"Byłam wściekła i obrażona. I to nie tylko na mojego ojca – na cały świat. Tato tak bardzo mnie zranił. Jak mógł - wciąż to sobie powtarzałam, choć gdzieś głęboko w sercu wiedziałam, że odpowiedzi są na wyciągnięcie ręki. Wystarczyłoby otworzyć te koperty, które od lat zalegały w kartonie. Tyle razy miałam ochotę wszystko wyrzucić albo spalić, ale z jakiegoś powodu nigdy tego nie zrobiłam. Byłam przekonana, że nie chcę poznać ojca. A potem w końcu przeczytałam te listy i nagle poczułam, jak cała ta złość zaczyna topnieć."
Czułam się porzucona
Nie to, że nie miałam nikogo bliskiego. Ciocia i wujek byli dla mnie jak rodzice, a kuzyni jak rodzeństwo. Zawsze mnie wspierali i dbali o mnie. Ale od małego było jasne, że choć jesteśmy rodziną, nie jestem ich córką ani siostrą. Wujostwo wychowywało mnie od małego, ich dom był moim domem i choć nie byli moimi biologicznymi rodzicami, choć czułam i znałam różnicę, to włośnie cioci i wujkowi zawdzięczam wszystko.
Przez długi czas nie chciałam nawet myśleć o tym, dlaczego tak się stało. Ten ból był we mnie głęboko zakorzeniony i nawet dziś ciężko mi to do końca przepracować. Nie chciałam słuchać o moim ojcu, nie chciałam znać jego historii.
Ale w końcu coś się zmieniło. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego on mnie zostawił i dlaczego go nie było.
Milion pytań, zero odpowiedzi
Ciocia i wujek zawsze byli cierpliwi, odpowiadali na każde moje pytanie. Zawsze też proponowali, żebym przeczytała te listy, które przychodziły regularnie pocztą. Tak często coś od niego dostawaliśmy, że karton wypakowany nieotwartymi kopertami nie mieścił się pod łóżkiem i wylądował pod schodami, gdzie było więcej miejsca w schowku. I tak tam sobie stał, pęczniejąc z każdym kolejnym listem.
Ile to razy przechodziłam obok tego kartonu, zastanawiając się, czy nie otworzyć choć jednej koperty, ale za każdym razem coś mnie powstrzymywało. Wracał ten gniew, wracała złość i przekonanie, że nie chcę go znać, bo to była jego wina, że przez całe dzieciństwo nie miałam do kogo per "tato". Bo w końcu – zostawił mnie. Co miałabym mu powiedzieć - pewnie tylko spojrzałabym na niego z pogardą i odeszła. Zawsze taka byłam – uparta i zawzięta.
Taka już jestem.
I w końcu nadszedł ten moment
W końcu przyszedł dzień, kiedy to wszystko mnie przytłoczyło. Ten ból, który nosiłam w sobie przez lata, w końcu musiał znaleźć ujście. Usiadłam pod schodami, spojrzałam na ten karton i bez zastanowienia otworzyłam pierwszą kopertę.
Czytałam ten list z ogromną złością, ale z każdym kolejnym zdaniem ta złość malała. Zrozumiałam, że on tak naprawdę nie chciał mnie zostawić. Po prostu nie miał wyboru. Został sam, po śmierci mojej mamy musiał wyjechać z ojczyzny za pracą. I to właśnie ciocia i wujek byli jedynymi ludźmi, którym ufał na tyle, żeby powierzyć im opiekę nade mną.
W dwa dni przeczytałam wszystkie listy, jeden po drugim. A kiedy skończyłam, wiedziałam już, że muszę się z nim zobaczyć.
Nie zamierzałam czekać, aż wróci do Polski. Kupiłam bilet, poleciałam do niego i stanęłam pod jego drzwiami bez zapowiedzi.
Nie wiedziałam, co wtedy poczuję, ale kiedy otworzył drzwi i zalał się łzami, cała pozostała we mnie złość wyparowała. Zamiast gniewu poczułam ciepło, nawet go przytuliłam.
Żałuję tylko jednego – że nie przeczytałam tych listów wcześniej. Straciłam tyle lat, które mogłam spędzić z nim. Nie da się cofnąć czasu, ale teraz staramy się nadrobić, co tylko możemy.
Tata wrócił do Polski i widujemy się codziennie. Cieszę się, że w końcu go mam przy sobie. Lepiej późno niż wcale.
Brydzia