"Nie miałam problemu z tym, że moja siostra nigdy nie chciała mieć dzieci. Jej życie, jej wybór; ale kiedy pojawił się jej pies, wszystko się zmieniło. Zamiast nas zbliżyć, jej relacja ze zwierzakiem jeszcze bardziej nas oddaliła. Teraz mam wrażenie, że dla niej liczy się tylko Łatek, a nie rodzina".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Siostra odsunęła się od nas, odkąd ma psa
Moja siostra, Karolina, zawsze była dość specyficzna. Mówiła, że dzieci to nie dla niej i szczerze, nigdy mi to nie przeszkadzało. No cóż, każdy ma swoje życie. Ale kiedy urodziła się moja córka, Nadia, miałam nadzieję, że Karolina może zmieni zdanie. Że zobaczy małą, poczuje więź i jakoś się zaangażuje. Nic z tego. Już od początku Karolina praktycznie nas unikała. Najpierw mówiła, że
nie umie obchodzić się z dziećmi
i że boi się coś zrobić źle. Ale Nadia podrosła, a Karolina dalej trzymała się z daleka. W końcu powiedziała mi wprost: "Nie lubię dzieci". No cóż, było mi przykro, ale nic na siłę.
Zamiast tego, Karolina zaczęła coraz bardziej "matkować" swojemu psu, Łatkowi. Traktuje go jak dziecko – serio, nazywa go "synkiem". Ale kiedy ja w taki czuły sposób zwracam się do Nadii, ona tylko wywraca oczami i mówi, że przesadzam. Najlepsze jest to, że kiedy mówi to samo do swojego psa, jakoś nie widzi w tym nic dziwnego. Szczerze mówiąc, kompletnie tego nie rozumiem.
Rodzina przestała dla niej istnieć
Od zawsze byłam rodzinną osobą. Zależało mi na bliskich, na spotkaniach, wspólnym czasie. Karolina nigdy nie była taka, ale mimo wszystko kiedyś bardziej się starała. Od kiedy jednak przeprowadziła się do Warszawy i dostała pracę w korpo, stała się zupełnie inna. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio przyjechała na rodzinne spotkanie, a jak już się pojawia, to zawsze z Łatkiem. Dosłownie – pies jest wszędzie tam, gdzie ona. Organizujesz spotkanie rodzinne - Karolina pyta, czy może przyjść z psem. Jeśli nie, to sorry, nie przyjdzie.
Z jednej strony – rozumiem, że kocha tego swojego Łatka. Ale kiedy widzę, że pies stał się ważniejszy od rodziny, to robi mi się po prostu przykro. Karolina ignoruje moje dziecko, a cała rozmowa kręci się tylko wokół jej pupila. W końcu raz delikatnie zasugerowałam, że może mogłaby spędzić trochę więcej czasu z Nadią. A Karolina na to, że nie czuje się dobrze w towarzystwie dzieci i że ja przecież dobrze o tym wiem. Wychodzi, że mam udawać, że jej bratanica nie istnieje.
Pies ważniejszy od ludzi
Niedawno wydarzyło się coś, co naprawdę mnie zabolało. Organizowałam małe przyjęcie z okazji Dnia Dziecka i zaprosiłam Karolinę, licząc, że spędzi trochę czasu z Nadią. W odpowiedzi usłyszałam:
Nie mogę, bo idę z Łatkiem na psie warsztaty.
Serio, warsztaty dla psa były ważniejsze od spotkania z rodziną. Kiedy zapytałam, czy naprawdę nie może tego odpuścić dla Nadii, Karolina tylko wzruszyła ramionami: "Przecież wiesz, że nie przepadam za dziećmi".
Nie oczekuję, że nagle pokocha dzieci, ale naprawdę nie mogę zrozumieć, jak pies może być ważniejszy od własnej siostrzenicy. Co gorsza, jak opowiadałam o tej sytuacji znajomym, niektórzy stwierdzili, że to jej wybór i że nie można jej do niczego zmuszać. Okej, rozumiem, ale kurczę – chyba jednak coś tu jest nie tak. Czuję się, jakbym to ja była dziwna, bo oczekuję, że moja siostra będzie częścią życia naszej rodziny, a nie tylko swojego psa.
Coraz mniej nadziei na zmianę
Patrząc na Karolinę, widzę, jak bardzo się zmieniła. Kiedyś była osobą pełną ciepła, a teraz liczy się tylko Łatek i jej praca. Wszystko, co nie dotyczy psa, jest dla niej nieważne. Nawet kiedy próbuję zaprosić ją na coś bez jej pupila i bez mojego dziecka – typu kawa, wspólny spacer – ona reaguje, jakbym zaproponowała coś absurdalnego. "A co z Łatkiem" – to jej wieczna odpowiedź.
Nie wiem, czy jeszcze coś się zmieni. Powoli tracę nadzieję. Nie chodzi o to, że oczekuję od niej jakiegoś wielkiego zaangażowania. Chciałabym tylko, żeby była obecna. Żeby Nadia mogła liczyć na swoją ciocię. Ale teraz mam wrażenie, że zawsze będzie ten pies – Łatek – na pierwszym miejscu. A reszta - no cóż, najwyraźniej nie jest już ważna.
Magda