"Chyba miałam powiedzieć to, co chce usłyszeć i udawać, że moje słowa płyną z serca. Jednak ja uznałam, że skoro pyta, mam dobrą okazję do tego, aby rzucić jej nowe światło na sprawę. Właśnie dlatego zdobyłam się na pełną szczerość i powiedziałam, co sądzę o jej małżeństwie. Dodałam, że się o nią martwię, aby wiedziała, jaki mam cel swojej wypowiedzi. Ona jednak inaczej to odebrała i się na mnie obraziła. Nie wiem, co teraz mam zrobić".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie wiem, po co pytała
Mam przyjaciółkę Jowitę, która w tym miesiącu wychodzi za mąż. Wszystko byłoby super, ale jej staż związku jest bardzo krótki. We wrześniu mieli dopiero drugą rocznicę i obawiam się, że to małżeństwo nie przetrwa na dłuższą metę.
Jej wybranek pracuje w tygodniu, zjeżdża tylko na weekendy i święta. Niestety, w dni robocze też mają mało ze sobą kontaktu, bo chłopak pracuje na budowie i na koniec dnia nie ma za bardzo czasu z nią pogadać. Rozumiem to i właśnie dlatego sądzę, że najpierw powinien zjechać na stałe, by mogli widywać się codziennie, a dopiero później tworzyć trwały związek.
Niedawno, pomagałam przyjaciółce podczas organizacji wesela. To właśnie wtedy zapytała mnie, co sądzę o tym wszystkim. Poprosiła o szczerość, więc też jej ją dałam. Teraz żałuję, że w ogóle zapytała.
Powiedziałam wprost, uważnie dobierając słowa
Odparłam, że cieszę się jej szczęściem, choć sądzę, że na ślub jest za szybko. Dodałam, że mało czasu ze sobą spędzali, a ona nie musi wychodzić za mąż już teraz i spokojnie może to zrobić za dwa lata. Wytłumaczyłam, że ślub po 30-tce nie jest niczym złym, a lepiej być pewnym partnera, co teraz według mnie nie jest możliwe, bo nie spędzają razem zbyt dużo czasu.
Na koniec oznajmiłam, że boję się, że jej związek się rozpadnie i będzie cierpieć, zwłaszcza jeśli pojawią się dzieci. Po wszystkim ona stanęła jak wryta, kompletnie nie spodziewała się takich słów. Powiedziała mi, że uważa, że nie chcę jej szczęścia i powinnam się cieszyć razem z nią, a nie wymyślać jakieś głupoty, które się nie ziszczą.
Próbowałam się tłumaczyć, ale na niewiele to się zdało. Od tamtego czasu nie gadamy ze sobą i nawet nie wiem, czy nadal jestem zaproszona na jej ślub, który odbędzie się za tydzień. Żałuję, że zapytała, bo moich słów już nie. Są prawdziwe.
Emilia