Zamiast tłumaczyć się z 26 zarzutów i groźby aresztu, Zbigniew Ziobro postanowił przejść do kontrataku. Były minister sprawiedliwości, łącząc się z Węgier, odpalił kolejną polityczną aferę i oskarżył Donalda Tuska o korupcję na "wielką skalę". Jego nagłe rewelacje o tym, jak rzekomo "ścigał" premiera, wyglądają na desperacką próbę odwrócenia uwagi od własnych problemów.
"Donald Tusk był ścigany przeze mnie". Ziobro z Węgier o korupcji na "wielką skalę"
Występując w programie Gość Wydarzeń w Polsat News, Zbigniew Ziobro postanowił przejść do totalnej ofensywy. Były minister sprawiedliwości Ziobro, łącząc się ze studia w Budapeszcie, zrzucił prawdziwą bombę informacyjną. Stwierdził, że za czasów swoich rządów w resorcie prowadził postępowania dotyczące premiera i jego najbliższych współpracowników.
Według jego relacji, nie chodziło o błahe sprawy. Mowa o podejrzeniach korupcyjnych i łapówkarstwa na "wielką skalę". Ziobro bez ogródek przyznał, że Donald Tusk i jego ludzie byli celem jego prokuratury.
Byli ścigani przeze mnie.
Były minister dodał, że "opinia publiczna nie wie o wszystkich sprawach" i sugerował, że w toku śledztw pojawiały się osoby, które bezpośrednio obciążały obecnego premiera w kontekście przyjmowania łapówek. To niezwykle poważne zarzuty wobec Tuska, które padają w bardzo konkretnym dla Ziobry momencie.
Wiki Commons
"Nie chodzi o zemstę". Dlaczego Ziobro milczał i uderza właśnie teraz?
Choć Zbigniew Ziobro zarzeka się, że w jego działaniach "nie chodzi o zemstę i szukanie pretekstu, tylko uczciwe prowadzenie postępowania", trudno zignorować kontekst jego nagłej wylewności. Zaledwie w miniony piątek, 7 listopada 2025 roku, Sejm uchylił mu immunitet w związku z aferą dotyczącą Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura chce mu postawić aż 26 zarzutów, a parlamentarzyści wyrazili zgodę nie tylko na pociągnięcie go do odpowiedzialności, ale także na jego ewentualne zatrzymanie i aresztowanie.
Problem w tym, że te zapewnienia o "uczciwości" padają w chwili, gdy nad samym Ziobrą zbierają się czarne chmury, a jego nieobecność w kraju rodzi coraz więcej pytań. Jego nagły atak na premiera, lidera obozu politycznego, który pozbawił go władzy i teraz chce rozliczyć, wygląda jak podręcznikowy przykład strategii "najlepszą obroną jest atak".
x.com/pm_viktororban
Co Ziobro ma na myśli? Wspomina o Nowaku i "fałszywych świadkach"
Pytany przez Piotra Witwickiego, dlaczego tak poważne postępowania przeciwko Tuskowi nie zakończyły się aktem oskarżenia, Zbigniew Ziobro tłumaczył się dbałością o standardy. Stwierdził, że w odróżnieniu od obecnej władzy, on nie zamierzał urządzać pokazowych procesów.
My, w odróżnieniu od Donalda Tuska, nie wkraczaliśmy do jego domu i nie wyważaliśmy drzwi. Prowadziliśmy postępowanie w sposób rozsądny, mając świadomość, że niektórzy mogą składać fałszywe zeznania, by uzyskać np. status świadka koronnego.
Ziobro przyznał, że pojawiały się osoby obciążające Tuska, ale "to nie znaczy, że w każdym wypadku musieliśmy im dawać wiarę". Jako koronny dowód swojej skuteczności Zbigniew Ziobro przywołuje sprawę Sławomira Nowaka. Wygodnie zapomina jednak dodać, że kluczowy, tzw. "polski wątek" tej afery został we wrześniu 2025 roku umorzony przez sąd z powodu "oczywistego braku podstaw oskarżenia". To detal, który stawia jego narrację w zupełnie innym świetle.
Polityczny kontratak czy próba ucieczki? Ziobrze grozi areszt
Czy to próba wywrócenia politycznego stolika w ostatniej chwili? A może desperacka linia obrony człowieka, który wie, że pętla na jego szyi zaciska się coraz mocniej? Jedno jest pewne: Zbigniew Ziobro nie zamierza oddać pola bez walki, nawet jeśli jego jedyną amunicją mają być oskarżenia, których przez osiem lat swoich rządów nie był w stanie przekuć w akt oskarżenia.