Wybory prezydenckie tuż za rogiem, a temperatura polityczna rośnie szybciej niż cena pietruszki w maju. Kandydaci szykują sztaby, banery, obietnice i nowe krawaty – jednym słowem: pełen lifting. No i gdzieś pośród tego całego zgiełku, z gaśnicą w jednej, a Konstytucją w drugiej ręce, maszeruje on – Grzegorz Braun. Tradycjonalista jak się patrzy, z tą swoją charakterystyczną posturą, brodą, nieodłącznymi okularami i wizerunkiem jakby zatrzymał się w czasie. Gdzieś pomiędzy kazaniem z XVII wieku a przemówieniem z lat 50. Dlatego śpieszymy z pomocą i podkręcamy jego look na bardziej modny i no cóż, nie tylko na taki.
Grzegorz Braun — podkręcamy jego look
Uważamy, że pod tą warstwą patosu i gróźb karalnych kryje się potencjał na totalną metamorfozę. W końcu moda lubi kontrasty, a Grzegorz Braun z modnym zarościkiem, fryzurą à la fashion week i odpowiednio dobranym światłem mógłby z powodzeniem wrzucać selfiaki na Insta. Uzbrojeni w aplikację graficzną FaceApp, w fantazję i w brak zdrowego rozsądku, podjęliśmy się misji, której nikt nie chciał, ale wszyscy potrzebowali: metamorfoza Brauna 2025.
Grzegorz Braun w nowych odsłonach
Grzegorz Braun w nowoczesnym wydaniu brzmi jak oksymoron, wygląda jak alternatywna linia czasu. Ale skoro polityka to również teatr, to można też pozwolić jednemu z jej bardziej dramatycznych aktorów zabłysnąć w nowym kostiumie.
Wymyślnie przystrzyżona broda, modny wąs i rude, zaczesane włosy. W tym wydaniu Braun przypomina José Arcadio Moralesa, czyli sobowtóra Jerzego Kilera z kultowego filmu "Kilerów dwóch". W tak nowoczesnym zaroście wygląda jak hipster pełną gębą.
AKPA; FaceApp
Ciemne loczki i równo przystrzyżony zarost. Tu już wchodzimy w obszar poważnego stylu. Grzegorz wygląda jak ktoś, kto prowadzi kanał o geopolityce, ale robi to z ironicznym dystansem. Totalny vibe: „wiem, że świat płonie, ale nie wyjdę z domu bez idealnie dopasowanej gaśnicy”.
Czarne, półdługie fale i gładziutka twarz. To jest Grzegorz w trybie “niewinny bard”. Może śpiewać o tradycji i koronie Polski, ale przy ognisku i z gitarą. Trochę poezja śpiewana, trochę prezentacja maturalna z historii. Ujmujący, delikatny, jakby zapomniał, że jeszcze wczoraj groził posłowi.
Długie, proste i gładkie włosy oraz całkiem gładka twarz. Mistyczny look. Wygląda trochę jak Gandalf, trochę Steve Jobs na odwyku, a trochę jak ciocia na imieninach.
Krótkie włosy, zero brody, poważne wąsy, brak okularów. Tutaj już klimat mocno wojskowy. Styl “pułkownik z urzędu miasta”, co to rano podpisuje decyzję o dotacji dla kółka różańcowego, a wieczorem gra w szachy z generałem. Wąs poważny, jak budżet państwa.
Gładko uczesane blond włosy plus przaśny wąs. Ten jegomość wygląda jakby właśnie wygrał casting na rzecznika prasowego powiatowego sanepidu z 1987 roku. Kolor włosów w odcieniu "papier pakowy z lat 90." – wszystko zgodnie z zasadą: ma nie zachwycać, ma przetrwać wiatry historii.
Łysa głowa w komplecie z kompletnie ogoloną twarzą. Tu Grzegorz wygląda jakby prowadził tajne stowarzyszenie lub pracował w Dolinie Krzemowej nad czymś, co ma “zmienić świat, ale nie wiemy, czy na lepsze”. Twarz czysta jak sumienie po spowiedzi.
Subtelny wąs, potężna siwa czupryna i brak okularów. To jest Braun w stylu “dojrzały intelektualista z awangardą w oczach”. Można go sobie wyobrazić, jak siedzi w ciemnym fotelu z fajką i recenzuje nową encyklikę. Subtelność z pazurem.
Półdługie, rozczochrane, siwe włosy i dzika, długa, siwa broda. Tu już pełna wersja “proroka z Bieszczad”. Wygląda, jakby zszedł z góry tylko po to, żeby powiedzieć: “Wiem lepiej. Wiem zawsze. I nie muszę tego sprawdzać”.
Wszystkie te propozycje pozwalają na zobaczenie Grzegorza Brauna takiego, jakiego go jeszcze nikt nigdy nie widział. I niejednokrotnie patrząc na efekt tych naszych graficznych metamorfoz, szeroko otwieraliśmy oczy ze dumienia — w Grzegorzu tkwi niewyobrażalny potencjał. Grzegorz Braun — człowiek, który nie prosi o uznanie. On je sobie bierze. Może jeszcze nie jest gotowy na wybory 2025, ale na rekonstrukcję sejmików szlacheckich – jak najbardziej.